Sportsbalm, czyli słów kilka o maściach sportowych z Holandii

Dzięki uprzejmości firmy Radello Sport, miałem okazje dokładnie przetestować maści sportowe firmy Sportsbalm. Do tematu podszedłem bardzo konkretnie, testowanie najpierw w zimowych warunkach, potem w ciepłej Chorwacji pozwoliło wyrobić sobie zdanie na ich temat i teraz przyszedł czas żeby się tym wszystkim z Wami podzielić. 


Na wstępie powiem, że do wszelkich maści byłem nastawiony raczej sceptycznie, nigdy za bardzo nie używałem żadnych mazideł, jedynie popularny Ben-Gay na rozgrzanie mięśni, czy Sudocrem na powstałe otarcia itp. To co niewątpliwie działało na korzyść to fakt, iż z maści tych korzystają ekipy zawodowe, w tym np. słynny Saxo Bank.

Producent ma w swojej ofercie cztery serie produktów:

  1. Czerwona (Performance Warming Series) – maści rozgrzewające
  2. Żółta (Performance Series) – olejki energetyzujące
  3. Niebieska (Protection Series) – maści przeciw otarciom
  4. Zielona (Recovery Series) – maści wspomagające regenerację

Poniżej, pokrótce opisane moje odczucia i przemyślenia ze stosowania tych produktów.

Seria Performance Warming

Całą zabawę w testowanie zacząłem jak jeszcze było zimno za oknem, na pierwszy ogień oczywiście poszła czerwona seria maści rozgrzewających. Do dyspozycji dostałem trzy produkty:
- mild muscle gel na temperatury 10-18 stopni
- medium muscle balm na temperatury 5-10 stopni
- hot muscle balm na temperatury poniżej 5 stopni

Generalnie zakres temperatur przedstawiony przez producenta jest bliski moim własnym odczuciom ale jednak nie w stu procentach.
Hot Muscle jest bardzo mocny, krem konkretnie rozgrzewa i długo trzyma ciepło, na ujemne temperatury jak znalazł. Jednak jak na zewnątrz robi się już cieplej i wychodzi słońce to pojawia się już uczucie pieczenia skóry – jednym słowem trzeba uważać i stosować faktycznie tylko zimą.

Kolejne dwa produkty czyli medium i mild można stosować równocześnie. Np. w Chorwacji kiedy było kilkanaście stopni maść medium stosowałem na kolana i stawy, a mild na mięśnie i taki zestaw sprawdzał się idealnie. Kiedy wychodziło słońce mięśnie nie piekły i były cały czas dobrze rozgrzane.
Maścią mild można również smarować z powodzeniem stopy, spróbowałem to zrobić z wersjami mocniejszymi i niestety piekło, szczególnie po treningu podczas ciepłego prysznica.

To co jest dość istotne to sposób działania tych produktów, generalnie kiedy używałem wspomnianego Ben-Gaya to efekt był natychmiastowy i po prostu czuło się bardzo mocne rozgrzanie mięśni krótko po posmarowaniu. Tu jest inaczej, musi minąć minimum te 15 minut żeby maści zaczęły działać i nie rozgrzewają tak mocno mięśni. Na początku myślałem, że są wobec tego słabe ale potem doszedłem do wniosku, że tak ma w zasadzie być. Mięśnie powinny być na tyle rozgrzane żeby bez problemu można było rozpocząć wysiłek fizyczny, nie musi nas nic mocno piec i szczypać żeby było OK. W ten sposób początkowy minus zamienił się na plus :)

Kiedy wjeżdżałem na Sveti Jure w Chorwacji, czyli 30 kilometrowy podjazd, gdzie na początku temperatura wynosiła około 18 stopni, a na szczycie 0  -maści zdały egzamin na piątkę. Po długim i ciężkim zjeździe mięśnie były wciąż rozgrzane i z powodzeniem mogłem normalnie kontynuować trening.

Moja ocena: 4/5

Seria performance

Tutaj miałem do dyspozycji tylko olejek startowy, czyli Muscle Energize Oil. Jako, że producent zaleca jego stosowanie w temperaturach powyżej 18 stopni nie miałem zbyt wielu okazji na testowanie. Trzy razy w Chorwacji gdy świeciło mocne słońce spróbowałem i na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że ma bardzo płynną konsystencję i genialnie pachnie. Co ważne, nie jest klejący więc nie łapie brudu z drogi na nasze nogi.
Póki co muszę jeszcze go bardziej przetestować żeby więcej napisać dlatego z oceną na razie się wstrzymam. Póki co odczucia pozytywne.

Seria Protection

Jak dla mnie okręt flagowy całej kolekcji. W Chorwacji treningi często trwały po około 5-6 godzin więc warunki do testowania produktów przeciwko otarciom były idealne. Smarowanie skóry balsamem przed każdym treningiem skutecznie chroniło przed wszelkimi niepożądanymi zmianami skórnymi.

Niestety już drugiego dnia nabawiłem się paskudnego otarcia w miejscu, w którym bym się tego nie spodziewał i którego niczym nie posmarowałem. Ostatecznie zrobiła mi się tam mała otwarta ranka, z którą jeżdżenie byłoby katorgą gdyby nie maści Sportsbalm.

Generalnie zarówno krem jak i balsam można stosować podczas treningu, krem jest przeznaczony gdy już coś niedobrego zaczyna dziać się ze skórą i ma bardziej „apteczny” skład, balsam jest przeznaczony do standardowego, codziennego stosowania.
Moim zdaniem balsam jest lepszy, krem dość szybko się wchłania, natomiast balsam ze swoją konsystencją podobną do wazeliny tworzy na skórze warstwę ochronną, która utrzymywała się nawet po 6 godzinnych treningach.

W momencie kiedy zrobiło mi się to paskudne otarcie, najpierw przed treningiem smarowałem to delikatnie kremem i na to dawałem grubą warstwę balsamu – zdawało to egzamin wyśmienicie.
Dodatkowo po posmarowaniu pachwin balsamem pojawia się uczucie przyjemnego chłodu – latem to będzie zdecydowanie kolejny duży plus.

Produkty z tej serii mogę polecić z czystym sumieniem każdemu kto chociaż raz miał problemy ze skórą w miejscu kontaktu z siodełkiem i zna zjawisko bolesnych otarć lub innych nieprzyjemnych zmian skórnych.

Moja ocena: 5/5

Seria Recovery

Czyli produkty przeznaczone do szeroko pojętej regeneracji. Generalnie używałem i testowałem głównie produkt Muscle Repair Lotion, który stosuje się bezpośrednio po treningu smarując mięśnie nóg, poprzedzając całą czynność oczywiście prysznicem.
Uczucie jest świetne, na całych nogach czuć przyjemny chłód dzięki czemu można się natychmiast zrelaksować. Na zgrupowaniu, po treningach wszyscy smarowali tym mięśnie, po czym wygodnie zasiadali na kanapie kładąc lekko uniesione nogi i się relaksowali :)

Maść ma taką konsystencję, że spokojnie można to połączyć z krótkim automasażem. Na deser pozostaje genialny wręcz, mocno miętowy, zapach.
Jeśli jednak na treningu mocno przesadziliśmy z obciążeniem i powstały mikrourazy, to ta maść ich nie wyleczy, to jest produkt który po prostu ma przyspieszyć regenerację i zapewnić nam uczucie relaksu.
Do wszelkich większych dolegliwości bólowych przeznaczone są produkty SOS, jednak nie miałem okazji ich konkretnie przetestować więc nie mogę się wypowiedzieć co do ich działania.

Moja ocena: 4/5

Podsumowując, moją przygodę z maściami Sportsbalm uważam za bardzo udaną i zapewniam, że będzie ona wciąż trwała. W zasadzie nie wyobrażam sobie już wyjścia na dłuższy trening bez ówczesnego posmarowania się maściami z niebieskiej serii Protection. Jeśli dodatkowo pomyślę, że to samo robi Rafał Majka, czy Alberto Contador to nie pozostaje nic innego jak dalej stosować specyfiki holenderskiego producenta.


Moja półka w łazience nabrała zdecydowanie większego kolorytu kiedy poustawiałem na niej kolorowe opakowania z maściami, tylko żona trochę krzywo patrzy, bo już nie jest tak że większość kosmetyków w łazience jest jej :P

Po dokładne informacje, ulotki itp. odsyłam bezpośrednio na stronę producenta www.sportsbalm.pl

1 komentarz:

  1. Dzięki tej recenzji zdecydowałem się skorzystać z wybranych produktów Sportsbalm i muszę powiedzieć, że dziś już nie wyobrażam sobie jazdy bez użycia balsamu niebieskiego 01 :) a przynajmniej na trasach znacznie przekraczających 1 godzinę jazdy. co prawda gdy ostatnio jechałem od rana do wieczora, to balsam jednak nie dał rady do samego końca, ale bez niego... musiałbym potem spać na stojąco chyba ;)

    dziękuję za rekomendację!
    pozdrawiam,
    Przemek K.

    OdpowiedzUsuń