Korona Karkonoszy (Przeł. Karkonoska, Cerna Hora, Modre Sedlo i Okraj)


…bo prawdziwe góry oddzielają chłopców od mężczyzn...

Już dawno chodziła mi po głowie dzisiejsza trasa, połączenie najtrudniejszych podjazdów w Polsce i Czechach jednego dnia to wyzwanie niezwykłe. Nigdy nie miałem okazji nawet spróbować zaliczyć trasy, którą nazwałem (chyba bardzo trafnie) Koroną Karkonoszy.
Dziś wreszcie taka okazja się nadarzyła i był to jeden z najlepszych treningów w moim życiu, poniżej obowiązkowa relacja – enjoy :)

Pobudka o 6:00, wmuszenie w siebie potężnej ilości owsianki (która potem dość długo dawała o sobie znać na trasie) i o 7:15 ruszam w drogę. Na zewnątrz mgła i jakieś 6 stopni, niezbyt optymistyczne warunki ale prognoza mówiła jasno, że później będzie bardzo fajnie.

Z Sobieszowa szybko dojeżdżam do Podgórzyna, gdzie zaczyna się pierwsza górska premia – osławiona Przełęcz Karkonoska, czyli najtrudniejszy podjazd szosowy w Polsce. Oczywiście jadę jedyną słuszną wersją przez Przesiekę. Jak wygląda profil tego podjazdu możecie zobaczyć poniżej.

www.genetyk.com
To nie jest zwykły podjazd, przed Drogą Sudecką zaczyna się ostre nachylenie, a potem jest tylko gorzej. Nogi mam na razie zabetonowane i jadę bardzo spokojnie, przede mną długa trasa – nie ma co szaleć. Do Drogi Sudeckiej jest ok, już w Przesiece wychodzi słońce i pojawia się piękna panorama na Kotlinę Jeleniogórską spowitą mgłą.

No nic – zaczyna się najgorsze, czyli fragment od Drogi Sudeckiej na szczyt, tutaj nie ma miejsce na żadną ściemę, cały czas nachylenie w okolicach 20% nie daje wytchnienia. Oczywiście nigdzie nie staję więc też nie ma zdjęć, ale wrzucam kilka z roku 2010 co byście mogli zobaczyć jak to wszystko wygląda. Im dalej tym gorzej, a dopełnieniem tej rzeźni jest ostatnia prosta, która w dodatku jest pod mocny wiatr i we mgle. Kadencja w okolicy 40-50, inaczej się nie da mając przełożenie 36-28. Ostatnie metry i pierwsza premia osiągnięta, dojeżdżam jeszcze tylko do schroniska Odrodzenie.

fota z roku 2010
fota z roku 2010
fota z roku 2010
Przy Schronisku Odrodzenie
Tak było na szczycie - zero widoków
"Czerwona Strzała" na Przełęczy Karkonoskiej
Kilka fotek i zaczynam zjazd, który prowadzi aż do Vrchlabi. Jest zimno i mokro, słońce jakoś nie chce wyjść...

Jestem już na dole, szybko przejeżdżam przez miasto i dalej w kierunku Cernego Dolu, wieje w twarz ale wszystko rekompensuje całkowity brak ruchu samochodowego :) Szybkie spojrzenie w lewo na góry i jest ona – Cerna Hora, w całej okazałości z charakterystycznym masztem telewizyjnym na szczycie. Już sam widok majestatu góry powoduje ból w nogach :P

No i zaczyna się podjazd, najpierw dojazd przez Cerny Dol do Janskich Lazni, a potem już zasadnicza trasa na sam szczyt Cernej Hory. Jest to typowo narciarska góra, ze wspomnianym wcześniej masztem TV, na szczycie. Podjazd jest bardzo fajny, długie serpentyny przecinają stok narciarski, a nad głowami przejeżdża kolejka gondolowa. Na początku jest spokojnie i trudność narasta w zasadzie z każdym kilometrem. Zdecydowanie najgorsza jest końcówka i nachylenie bliskie 20%, tu również zamieszczam profil dla pełnej jasności.

Tu profil z Mladych Buków, mój odcinek zaczynał się gdzie indziej ale trasa porywa się od 7 kilometra (źródło: genetyk.com)
Na szczycie trzeba niewielki odcinek przejechać po szutrze aby dojechać pod samą wieżę TV – a warto, bo to idealny punkt na zrobienie pamiątkowej fotki ;)
Cerna Hora - nadajnik TV

Cerna Hora, widok ze szczytu

Zjazd tą samą drogą, jest szybko ale bezpiecznie z uwagi na dobrą widoczność drogi, warto zatrzymać się przy strumieniu aby napełnić bidony, co też czynię. Potem w mig dojeżdżam do Svobody nad Upou, gdzie znowu robi się ciepło i przyjemnie.

Tutaj zaczyna się już podjazd, którego bałem się najbardziej, ale zanim zacznie się najgorsze trzeba podjechać spokojnie do Peca pod Śnieżką. Jest fajnie, bo wiatr zaczyna tu wiać w plecy co pozwala trzymać fajną kadencję i tempo.

Kiedy jednak dojeżdżam do centrum Peca zaczynają się schody, to tutaj właściwie zaczyna się mityczny podjazd pod Modre Sedlo, czyli najtrudniejsza szosa w Czechach. Na początku odcinek kostki brukowej, po którym od razu robi się kilkunastoprocentowe nachylenie, szosa wjeżdża do lasu i nie ma zmiłuj. Coś takiego jak wypłaszczenie tutaj nie istnieje, od razu trzeba wrzucić najlżejsze możliwe przełożenie i kręcić sobie na zasadzie prawa-lewa.
Szybkie zerknięcie na profil podjazdu:

źródło: genetyk.com
Chwilę wytchnienia daje króciutki odcinek płaski, po czym szosa dojeżdża do charakterystycznego budynku, zakręca i zaczyna się istna mordęga, chwilowe nachylenie przekracza już grubo 20%, asfalt zdecydowanie się pogarsza. To jest naprawdę bardzo ciężki odcinek tego podjazdu, trzeba to po prostu jakoś przetrwać, a jak już się to zrobi to dojeżdża się do Schroniska Vyrovka.

W kierunku Modrego Sedla
Tutaj szosa skręca w lewo i pięknym trawersem prowadzi już na Modre Sedlo, szosa przypomina tu alpejskie klimaty, każdy kto kocha jazdę w górach po prostu musi przejechać ten fragment. Przed samym szczytem jeszcze odcinek przecinający śnieg z zaspami po lewej i prawej i dojeżdżamy do charakterystycznej kapliczki. Nagrodą za trud podjazdu jest genialny wręcz widok na Śnieżkę, zobaczyć ten szczyt z takiego bliska na szosie jest po prostu bezcenny.
Bezcenny wręcz widok na Śnieżkę
Kolejne widoki
Kapliczka na Modrym Sedlu
Na Modrym Sedlu - w tle Śnieżka

Śnieżna niespodzianka i szosa jak w Pirenejach
Przed zjazdem trzeba się było cieplej ubrać
Zjazd był chyba równie przerąbany co podjazd, ostre nachylenie i ciągłe naciskanie na hamulce to nic przyjemnego. Zatrzymałem się przy śniegu i jeszcze kawałek dalej, bo takich miejsc na fotki przegapić nie mogłem :)

Zjazd do Peca zleciał po prostu w mig, dalej jeszcze kawałek w dół i skręt na Przełęcz Okraj. Ostatnia premia górska tego dnia i zdecydowanie najłatwiejszy podjazd. Nachylenie bardzo przyjemne, można sobie kręcić w dobrym rytmie i nawet nie wiesz kiedy nagle dojeżdżasz do szczytu. Nogi już mocno zmęczone ale trzeba jeszcze zjechać do Kowar i wrócić na kwaterę do Sobieszowa. Lekko nie jest, bo wiatr wieje z gór i raczej przeszkadza w trzymaniu normalnego tempa. Przed domem jeszcze wjeżdżam do Zachełmia, żeby dobić przewyższeniem do 3,5 tysiąc i zdobycie upragnionej Korony Karkonoszy staje się faktem !!


Polecam każdemu kto kocha góry i ciężkie podjazdy całą tą trasę. Łatwa nie jest, powiedziałbym nawet, że jest niewiarygodnie ciężka ale jej przejechanie daje niezwykłą satysfakcję i powód do dumy.

Strava:

Garmin:

5 komentarzy:

  1. Wow szacun. Będę chciał w tym roku zrobić podobnie, choć nie wiem czy dam radę jednego dnia. Kto i czym Ci robi zdjęcia są rewelacyjne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fotki robione zwykłą komóreczką - Nokia E72, sztuka to je potem odpowiednio podrasować na kompie :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Fotki rzeczywiście fajne, tylko czy musisz na każdym z nich tak napinać mięśnie nóg ? Bez obrazy, ale wygląda to trochę karykaturalnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, no, TOREBKA PODSIODŁOWA??!! C'mon ;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Popraw Okraj Jelenką a trochę urośnie.

    OdpowiedzUsuń