Odczarować Pętlę Beskidzką

Już niedługo zacznie się lipiec, kojarzony przede wszystkim z wakacjami, ciepłem, latem i wszystkim tym, co raczej wywołuje uśmiech na twarzy. Dla mnie początek lipca to jednak przede wszystkim małe kolarskie święto, czyli słynna Pętla Beskidzka - wyścig szosowy z cyklu Dobre Sklepy Rowerowe Road Maraton, który co roku przyciąga całe rzesze amatorów dwóch kółek z całej Polski, stanowiąc bardzo ważny punkt w amatorskim kalendarzu szosowym.

Co takiego magicznego ma w sobie Wisła i Pętla, że może pochwalić się tak wysoką frekwencją i tak doskonałymi opiniami wśród zawodników. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Mi na przykład Pętla kojarzy się przede wszystkim z bólem, cierpieniem i walką z samym sobą. Nie wiem dlaczego ale praktycznie co roku łapię na tym wyścigu klasyczną kolarską bombę, kończę ten wyścig na totalnym odcięciu, a mimo to są to miłe wspomnienia i pomimo iż na trasie mówię sobie, że już tu raczej nie wrócę, to co roku staję na starcie z jednym celem - wreszcie odczarować Pętlę Beskidzką.

Nie inaczej jest w tym roku, pojawię się w Wiśle na weekend 4-5.07.2015, wsiądę na swój ukochany rower i stanę w szranki z bardzo mocną obsadą kolarzy amatorów z całej Polski. Wóz albo przewóz - albo będę walczył o dobre lokaty na mecie albo o ukończenie - żadnych półśrodków :P

Jednak może słów kilka o samej imprezie, jak zawsze Wiesiek Legierski - organizator, stanął na wysokości zadania i przygotował dwie opcje wyścigowe. Długi maraton w otwartym ruchu oraz ostre ściganie na wyścigu po zamkniętych szosach zlokalizowanych na rundzie w okolicy Kubalonki, Zameczka, Czarnej Wisełki oraz Stecówki.


Niech nie wydaje Wam się, że skoro mamy krótszy dystans to będzie dużo łatwiej, wystarczy napisać, że maraton to 160 km i 2700 m przewyższenia, a wyścig na rundach to "jedyne" 90 km z przewyższeniem 2400 m.


W tym roku organizator przygotował też niespodziankę. Wzorem udanej imprezy w Ustroniu, dzień po Pętli Beskidzkiej, będziemy mieli okazję rywalizować w czasówce górskiej typu uphill, która będzie klasycznym wjazdem, na słynny Zameczek, na czas.
Jeśli więc po sobocie ktoś będzie czuł niedosyt, może powalczyć z czasem na niedługim ale jednak dość ciężkim podjeździe.


Tak jak pisałem, ja będę, innej opcji nie ma. Stanę na starcie zarówno w sobotę, jak i w niedzielę.
Już czuję ten ból w mięśniach i adrenalinę.

Wszystkie dokładne informacje tradycyjnie na stronie organizatora.

Ze swojej strony zapraszam :)

4 komentarze:

  1. Znam świetnie drogę wiodącą do Zameczku, wiele razy pokonywałem ją samochodem marząc za każdym razem aby mieć okazję przejechać się szosą. W końcu udało się tej wiosny i jedno jest pewne: koniem mnie tam nikt więcej nie zaciągnie :) Tak więc wielki szacun i powodzenia na wyścigu!

    A przy okazji mam pytanie: czy zawodnik z trochę bardziej przysadzistymi proporcjami ma szansę dobrze radzić sobie w górach ? Nie mam na myśli, żadnych zbędnych kilogramów czy brzuszka ale po prostu bardziej atletyczną budowę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście masz szanse. Wystarczy spokojnie trenować i nie poddawać się. Po kilku miesiącach zauważysz, że można a Twój organizm sam przystosuje się do gór. Życzę wytrwałości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój organizm jest bardzo dobrze do gór przystosowany :) Po prostu Pętla zawsze mi nie wychodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najwyższy czas to zmienić na lepsze, Mikołaj ;-)

    OdpowiedzUsuń