Jedziesz po środku jakiegoś pola, czujesz praktycznie każdy mięsień na swoim ciele, utrzymanie stałej prędkości staje się niezłym wyzwaniem. Rower "krzyczy", że ma dość, co chwilę sprawdzasz czy przypadkiem nie zgubiłeś bidonu i czy wszystko jest na swoim miejscu. Jedziesz i myślisz sobie „co ja tu robię” – tak, to pokrótce opis jazdy po bruku. Można to nienawidzić lub po prostu kochać – żadnych półśrodków.
Już za chwilę zawodowcy zmierzą się na najsłynniejszych klasykach złożonych w znacznej mierze właśnie z odcinków brukowanych, które są po prostu kwintesencją wiosennego ścigania i celem wielu zawodowców. Wygrać taki wyścig jak Paryż-Roubaix lub Ronde van Vlaanderen to jak załatwić sobie przepustkę na stałe do panteonu sław kolarstwa.
Kapelmuur z kapliczką na szczycie (fot. www.thechainstay.com) |
Zacznijmy od słynnej Flandryjskiej Piękności, która w moim osobisty rankingu jest najlepszym wiosennym klasykiem. To po prostu arena pojedynku gladiatorów, bo jak inaczej nazwać kolarzy którzy podjeżdżają pod kilkunastoprocentowe wzniesienia po bruku w wyścigowym tempie ? Takie miejsca jak Kapelmuur czy Koppenberg znane są chyba każdemu kibicowi kolarstwa i na samo ich wspomnienie w głowie przetaczają się obrazki z poprzednich edycji. Słynny pojedynek Boonena i Cancellary na stokach Kapelmuur to jeden z najlepszych kolarskich starć w ostatnich latach. Dzięki koszulkom mistrzów swoich krajów ten pamiętny podjazd urósł do rangi międzynarodowej i porażka Boonena mocno zabolała każdego Belga. Sposób w jaki Spartacus odjechał na najsztywniejszym odcinku swojemu rywalowi z ucieczki – czapki z głów.
Sztywny Koppenberg (fot. JGruber/PezCcyling) |
W głowie mam również obrazki kiedy kolarze podjeżdżający na Koppenberg nie dają rady i się po prostu przewracają jeden po drugim – taka właśnie jest Flandria, niezwykle ciężka ale i niesamowicie widowiskowa.
To nie jest zwykły wyścig, to prawdziwe, 260-kilometrowe, kolarskie święto dla kibiców w Belgii i na całym świecie.
Częsty widok na Koppenbergu (fot. http://inrng.com) |
Pomimo, iż w tym roku zabraknie na trasie słynnego podjazdu pod Kapelmuur to i tak emocje są gwarantowane. Czy Cancellara znów pokaże swoją brutalną moc, czy może to Sagan wygra swój pierwszy monument ? A może przeszkodzi im, zawsze świetnie jeżdżący po brukach, Tom Boonen ? Wszystko zweryfikują belgijskie bruki, a nam dane to będzie oglądać w niedzielne popołudnie 6.04.2014.
Tom Boonen na Kapelmuur (fot. www.cyclingnews.com) |
Drugi, przez wielu uważany za jeszcze ważniejszy w kolarskim kalendarzu, wyścig, którego bruki są wizytówką, to oczywiście francuski Paryż-Roubaix, czyli popularne Piekło Północy. Tutaj odcinki brukowane występują w takiej ilości, że na samą myśl boli mnie głowa. W tym roku, a dokładniej 13.04.2014, będzie aż 28 sekcji pokrytych brukiem, w sumie kolarze pokonają 51,1 kilometrów po „kocich łbach”, co będzie stanowiło około 1/5 całego, 257-kilometrowego dystansu. To co dodatkowo potrafi „uatrakcyjnić” wyścig to pogoda, w ostatnich latach było raczej sucho i ciepło, ale jak spadnie deszcz robi się niezwykłe widowiskom, a kolarze urastają do rangi prawdziwych gladiatorów.
Słynny Lasek Arenberg |
Również ten wyścig ma swoje charakterystyczne miejsca, którymi niewątpliwie są Lasek Arenberg oraz welodrom w Roubaix. We wspomnianym lasku zazwyczaj częściowo rozstrzygają się losy wyścigu, tutaj trzeba jechać z przodu, bo inaczej wzrasta ryzyko uczestniczenia w kraksie (których nota bene w lasku Arenberg jest bardzo dużo). Jak to stwierdził kiedyś Tom Boonen – „w tym miejscu wyścigu się jeszcze nie wygra ale można go już bardzo łatwo przegrać”. Natomiast welodrom w Roubaix to już miejsce mety wyścigu, stary kolarski tor był świadkiem wielu sprinterskich pojedynków i wielu genialnych zwycięstw. Tutaj faworyci są niezmienni, ponownie Fabian Cancellara i Tom Boonen, którzy mają na swoim koncie już wiele statuetek ze słynną kostka brukową. Smaczku dodaje fakt, iż wiele odcinków brukowanych z tego roku pojawi się również na Tour de France, więc tym razem pojawią się na starcie również kolarze celujący w etapówki aby na własnej skórze przekonać się, czym są te mityczne bruki.
Fabian Cancellara ze statuetką zwycięzcy Paris-Roubaix (fot. wwwcycling-passion.com) |
Przy okazji wyścigu parę rad jak jeździć po bruku, prosto od specjalisty od takiej jazdy Toma Boonena:
- jedziemy raczej bokiem drogi, gdzie często nie ma już bruku, a jak jest to jest nieporównywalnie bardziej łagodny niż na środku drogi
- jeździmy szybko, dzięki czemu rower tak nie skacze, tylko płynnie przeskakuje z kostki na kostkę
- pompujemy zdecydowanie mniej atmosfer w koła żeby zwiększyć komfort
- górny chwyt za kierownicę zmniejszy obciążenie rąk
- przed długą jazdą na bruku zadbaj o mięśnie rąk (koniecznie trzeba je wzmocnić, bo będziesz myślał tylko o tam jak bardzo cię boli ;)
- uważaj na zakrętach, gdyż bruk jest bardzo śliski, a jak jeszcze popada deszcz to robi się prawdziwe lodowisko
Trzeba wspomnieć, że również amatorzy w naszym kraju mogą sprawdzić swoje umiejętności na wyścigach z odcinkami brukowanymi. Na pierwszy plan wysuwa się Piekło Przytoku pod Zieloną Górą, gdzie na 7-kilometrowej rundzie aż 2 kilometry prowadzą po ciężkim bruku, w dodatku jest to podjazd. Taką rundę trzeba pokonać 10 razy – w tempie wyścigowym jest to nie lada wyzwanie dla każdego.
Fragment ciężkiego bruku Piekła Przytoku (fot. www.sogest.com.pl) |
Drugi wyścig, który przychodzi mi na myśl to Puchar Równicy w Ustorniu, z cyklu Road Maraton, tutaj trzeba pokonać brukowane odcinki zjazdowe i podjazdowe prowadzące na popularną Równicę, na szczęście nie są to bardzo długie sekcje, a kostka jest w miarę równa ale mimo wszystko powodują u amatorów niesmak na twarzy, bo kiedy wszystko się trzęsie – ciężko o uśmiech.
Fragment kostki w Ustroniu (fot. www.beskidslaski.pl) |
Tak jak pisałem na początku, bruki albo się kocha, albo nienawidzi. Nie wiem jak Wy, ale ja należę do tej drugiej grupy, chociaż z premedytacją i miłą chęcią zasiądę w niedzielę przed relacją z wyścigu i będę się pasjonował każdym kilometrem rywalizacji zawodowców.
I na koniec cytat oddający rzeczywistość ścigania po brukach:
„If you don't have the legs, this is the worst place you could possibly be." - Jo Planckaert
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz