- Grażynka idź spokojnie na plażę i czekaj z piwkiem, ja
lecę szybko pokręcić bo znalazłem dobry segment.
- i będzie jak ostatnio, napaliłeś się jak Reksio na szynkę, a KOMa jak nie było tak nie ma
- nie nie, teraz to pewna sprawa, wczoraj wieczorem znalazłem idealne miejsce, taka mało uczęszczana, jednokierunkowa, wąska droga
- mogę się założyć, że i tak ktoś będzie od Ciebie szybszy
- nie ma takiej opcji, bo segment założę pod prąd 😊
- i będzie jak ostatnio, napaliłeś się jak Reksio na szynkę, a KOMa jak nie było tak nie ma
- nie nie, teraz to pewna sprawa, wczoraj wieczorem znalazłem idealne miejsce, taka mało uczęszczana, jednokierunkowa, wąska droga
- mogę się założyć, że i tak ktoś będzie od Ciebie szybszy
- nie ma takiej opcji, bo segment założę pod prąd 😊
Trochę z przymrużeniem oka, a trochę poważnie chciałem zająć
się tematem segmentów i KOMów na Stravie. Temat w ostatnich latach rozwinął się
tak bardzo, że zapewne sami twórcy Stravy nie spodziewali się takiego obrotu
sprawy i teraz zamiast zatrudniać pracowników do rozwoju platformy muszą pewnie
trzymać ludzi, którzy reagują na flagowanie segmentów…
Zacznijmy od początku, narzędzie które stworzyła ekipa z San
Francisco już na początku było czymś nowym, a możliwość rywalizowania z innymi użytkownikami,
na dobrze nam znanych trasach, okazała się pomysłem genialnym i przełomowym,
wszystko się pięknie rozwijało ale jak to w życiu, moim zdaniem, coś poszło nie
tak.
Nie zrozumcie mnie źle, lubię rywalizację na segmentach,
lubię od czasu do czasu założyć jakąś wirtualną koronę na jednym z bardziej „prestiżowych”
podjazdów w okolicy ale to co się ostatnio na Stravie wyrabia to jakieś
nieporozumienie.
Na pierwszy ogień samo wyznaczanie segmentów, przypuśćmy że
mamy długi podjazd (już nie istotne czy są to Alpy, czy Karkonosze) i mamy na
tym podjeździe wyznaczony segment od startu na sam szczyt. Elegancko oznaczony
jako podjazd HC i zaczynamy rywalizację. Niestety Janusz KOMhunter (robocza
nazwa bez odpowiednika w realnym świecie) widzi, że nie ma szans nawet na TOP10
więc wyznacza kolejny segment, który zaczyna się 1 kilometr szybciej, z jakiejś
bocznej uliczki – tak, tu przecież liderzy podjazdu nie zaczynali – będzie KOM
na znanym podjeździe, jeszcze tylko trzeba go tak nazwać, żeby każdy wiedział o
jaką górę chodzi. Jeśli natomiast nie ma opcji takiego wyznaczenia trasy to
wybiorę sobie jakiś łatwiejszy kilometr, gdzieś tam w środku podjazdu i tam
założę segment, pojadę w trupa – na pewno będzie korona…
Efekt jest taki, że np. ktoś znajomy kręci sobie po Alpach,
wjeżdża na Alpe de Huez i patrzysz, a tam na liście segmentów dwucyfrowa liczba
tylko z tego jednego podjazdu. Kompletnie nie idzie się w tym połapać, co
najmniej trzy mają w nazwie „official” 😉 Żeby było śmieszniej, znajomy wyszukuje
segment, który zaczyna się gdzieś tam w dolinie długim dojazdem do podnóża góry
i kończy na szczycie, leci w trupa i jest wymarzona korona – teraz wystarczy
pochwalić się w mediach społecznościowych, że ma się KOMa na słynnym Alpe de
Huez. Żeby nie było, nie piję do nikogo, takie możliwości daje Strava, to
ludzie to wykorzystują – fame się zgadza…
źródło: https://www.ambmag.com.au |
Tak samo nie rozumiem tych wszystkich segmentów od ronda do
ronda, albo gdzieś tam, po środku niczego… Jechał sobie Janusz i akurat
wyprzedzał go traktor, więc usiadł na koło, wytrzymał kilometr i po powrocie do
domu, przepełniony dumą, założył tam segment aby zdobyć wymarzoną koronę.
https://www.keepcalm-o-matic.co.uk |
Wystarczy otworzyć mapę, jak na przykład słynne Doogal, żeby zobaczyć że jest problem, sieć segmentów w okolicy każdego większego miasta przypomina słynne nogi Huzara po jednym z etapów Tour de France. Nawalone tak, że chyba nikt by się w tym nie połapał gdyby nie możliwość zakładania filtrów…
Oczywiście jeśli samo kombinowanie przy wyznaczaniu segmentów
nie zrobi roboty, trzeba pomagać sobie w jakiś inny sposób. A tych Janusz KOMhunter
zna całą masę…
Jazda za traktorami, autobusami, TIRami, umawianie się z kumplami którzy Cię podciągną i tylko wyskoczysz przed „kreską”.
Jazda za traktorami, autobusami, TIRami, umawianie się z kumplami którzy Cię podciągną i tylko wyskoczysz przed „kreską”.
Tutaj pora na anegdotkę, jest taki płaski segment, który
zaczyna się zaraz za rondem, po którym dość często jeżdżą TIRy. Widziałem jak
jeden „zawodnik” jeździł dobre kilka minut w kółko czekając na TIRa, wszystko
by się udało, ale jednak jak się jest za słabym to nawet to nie pomaga – 300 metrów
za rondem TIR odjechał, a zawodnik z totalną zadyszką zjechał na pobocze 😉
Grażynka, wieje w plecy, jadę robić KOMa:
O tym, że niektórzy jadą skuterem z włączonym Garminem to
już nie wspominam nawet.
Ale największy hicior to przerabianie plików, jak to określił Maciek Hop w tym wpisie – elektroniczne EPO…
Ale największy hicior to przerabianie plików, jak to określił Maciek Hop w tym wpisie – elektroniczne EPO…
Oczywiście sam nie
jestem święty i na przykład kiedy swego czasu robiłem KOMa na słynnym
Sveti Jure w Chorwacji i na 100 metrów przed metą okazało się, że
końcówka, z uwagi na zalegający śnieg, jest nieprzejezdna, to wziąłem
rower na ramię i biegłem po białym puchu żeby tylko segment zaliczyło
(tak wiem, mogłem biec z samym Garminem ;)
Nie wiem już co myśleć w temacie Stravy i segmentów. Jest to
fajne narzędzie, daje sporo zabawy i pewnie sporego kopa motywacyjnego. Co
prawda jak ktoś trenuje zgodnie z planem treningowym, to często bardzo ciężko to
pogodzić z walką o wirtualne korony.
Zdecydowanie uważam jednak, że ktoś powinien zrobić z tym
porządek, ten ktoś to oczywiście Strava ale wiem też że na chwilę obecną jest
to raczej niemożliwe, wszystko się tak bardzo rozwinęło, że przypominałoby to
posprzątanie stajni Augiasza…
A wystarczy zachować umiar i nie „januszować”. A Wy co myślicie
?
KOM i KOM a gdzie frajda z jazdy? Trafiłeś w sedno
OdpowiedzUsuńJeśli patrzeć na segmenty jak na walkę o króla góry, to tak.
OdpowiedzUsuńJednakże ja częściej porównuje średnią poszczególnych grup ustawki, tak aby potem nowym miarodajnie poradzić z którą grupą mają się zabrać, 45km/h 39km/h czy może 34.
Tworzyłem również segmenty na skrótach aby więcej ludzi tam jeździło, a miasto w końcu wykonało drogę rowerową z dala od jezdni.
Dzięki segmentom można również zbadać popularność jednej trasy z drugą.
Porównać jak spada prędkość na płytach z gównolitu w porównaniu do asfaltu gładkiego jak stół.
Więc myślę, że segment od ronda to fantastyczny pomysł,
ale segmenty z błędami gps lub z bocznych uliczek są bezużyteczne.
Za dużo tego wirtualnego świata w kolarstwie. Nie ma to jak realna rywalizacja. Pomijam już fakt, że jadąc w grupie o wygranej decyduje również taktyka oraz adrenalina!
OdpowiedzUsuńZa traktorem 😀 uśmiałem się. Na prostym spowalnia, z górki tymbardziej pod górkę również. Gdzie tu sens. To jak z rekordami skoczni. Powiało to padł rekord. Problem tylko Januszy z garminem w aucie lub elekteyk i skuter.
OdpowiedzUsuń