I'm back


Jak to zazwyczaj bywa przerwa minęła bardzo szybko, ani się obróciłem, a już z powrotem trzeba było wracać do reżimu treningowego, oj ciężki to był powrót...
Nawet na drzewo wjadę jak będzie trzeba
Okazuje się, że w moim przypadku kiedy nie jeżdżę, mój organizm po prostu głupieje, najpierw złapałem lekkie przeziębienie, a potem bez żadnej przyczyny wyskoczyło zapalenie kaletki maziowej w łokciu (brzmi pięknie). Obudziłem się nie mogąc wyprostować ręki, a mój łokieć wyglądał jak dorodne czerwone jabłko. Nigdy nie przypuszczałbym, że takie coś może aż tak człowieka rozłożyć, skończyło się na antybiotyku i trzech dniach walki ze stanem podgorączkowym i mega osłabieniem.
Z uwagi na powyższe jak już wszystko minęło i wsiadłem na rower, czułem się jak debiutant na ustawce, zero mocy i wysoki puls.

Zielonogórskie klimaty

Mimo wszystko jest w tym coś niezwykłego, jak już jesteś głodny jazdy na rowerze, wsiadasz na swoją maszynę i nawet jeśli noga kompletnie nie podaje cieszysz się jak dziecko na widok swojej ulubionej bajeczki. Dodatkowo to wszystko dzieje się w pięknej jesiennej scenerii, dookoła pełno kolorowych liści, chłodno i szaro, nie są to może ulubione warunki dla kolarza, jednak ja je uwielbiam. Nie przeszkadza mi nawet fakt, że obecnie kiedy szosa pnie się w górę jest mi bardzo ciężko, oddech staje się ciężki, a pulsometr wolałbym wyłączyć ;) To co w szczycie formy jest moją mocną stroną teraz totalnie kuleje. Mimo wszystko tradycyjnie tak układam trasę, żeby było jak najwięcej pod górę – takie zboczenie ;)


Jesień
Nie jest łatwo ale wszystko w swoim czasie, teraz czas na spokojne rozkręcenie i dorzucenie zajęć ogólnorozwojowych na siłowni. Trzeba zadbać o te mięśnie, które w sezonie są całkowicie zaniedbane, fajnie byłoby też odwiedzać basen z sauną, ale na to, mając rodzinę i pracując, po prostu nie mam już czasu... Może jak synek trochę jeszcze urośnie i będzie bardziej samodzielny...

Najchętniej wskoczyłbym na rower przełajowy i popracował nad techniką, jednak niestety póki co nie mam do tej zabawy odpowiedniego sprzętu, mogę jedynie do Gianta dorzucić opony quasi-terenowe, o których pisałem tutaj i wyskoczyć w bardzo lekki teren ;)
Mam też wyciągniętego z piwnicy starego „górala” kupionego dawno temu w markecie, nic tak nie poprawia siły jak jazda na takim czołgu.


No nic, włączam z powrotem reżim treningowy i pracuję z myślą o 2015, do zrobienia jest dużo ale motywacja jest jeszcze większa, co ma być to będzie, a bez rzetelnej i systematycznej pracy lipa będzie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz