Poniedziałek po Trophy

Zanim elegancko, jak na mnie przystało, opiszę zmagania weekendowe na Road Trophy podzielę się z Wami pewnym spostrzeżeniem. Chodzi mianowicie o syndrom "poniedziałku po Trophy". Nie wiem czy każdy tak ma, ale poniedziałek po etapówce, która miała miejsce w długi weekend to dla mnie istny koszmar.
Źle znoszę poniedziałki po zwykłych wyjazdach na jednodniowe ściganie, ale tutaj mam tego kulminację.


Nie wiem jak czuje się kolarz zawodowy po 3-tygodniowym Tourze, ale jeśli kilka razy gorzej to aż strach to sobie wyobrazić.

Zacznijmy od tego, że poranny dźwięk budzika 0 6:00 brzmi w ten dzień wyjątkowo paskudnie i tradycyjna muzyczka wierci mi w głowie dziurę na wylot. Otwieram z totalnym przymusem ciężkie powieki i w głowie już dobija jedna myśl - trzeba ruszyć cztery litery i iść do pracy.

Wstaję, nagle okazuje się, że wczorajsze dobre samopoczucie (spowodowane pewnie jeszcze adrenaliną ścigania) odeszło totalnie w zapomnienie. Boli mnie głowa, trochę nogi i nic mi się nie chce... Nawet zjedzenie śniadania o tej godzinie jest wyzwaniem.


Nagle, w ten "cudowny" dzień, organizm postanawia się chyba upomnieć o dług, który zaczerpnął podczas tak intensywnego weekendu, który kręcił się wciąż wokół roweru i rywalizacji.

Idziesz do pracy, nie jesteś w stanie dać z siebie tego dnia 100%, w głowie wciąż walają się myśli co na etapach zrobiłeś źle, a co dobrze. Gdzie można było pojechać inaczej i zająć lepsze miejsce.
No i jeszcze jedna ważna rzecz, przeglądasz wciąż sieć w poszukiwaniu informacji o wyścigu i przede wszystkim przeglądasz wszystkie możliwe galerie zdjęć ze ścigania klikając co chwilę "zapisz to".

Tak właśnie wygląda taki poniedziałek, samopoczucie delikatnie poprawia się po wypiciu trzech kaw i puszki coli.
W planie treningowym masz delikatny rozjazd - takie podręcznikowe zachowanie po ostrym ściganiu.
Jednak zamiast ubrać się po pracy w rowerowe ciuszki, Ty kładziesz się na kanapie i zaliczasz drzemkę (pod warunkiem, że nie masz w domu 3-letniego dziecka :P

W swoim otoczeniu ciężko znaleźć jakieś zrozumienie, w końcu sam tego chciałeś, nikt nie kazał Ci jechać na drugi koniec Polski i ścigać się w upale po beskidzkich ściankach z innymi świrami ;)

I głowa do góry, wtorek będzie już lepszy - tylko trzeba się dobrze wyspać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz