Majóweczka

W tym roku kalendarz był niezwykle łaskawy, wystarczyło wziąć 3 dni urlopu, żeby mieć wolnych aż 9. Oczywiście dla każdego maniaka jazdy na rowerze oznaczało to jedno – idealny czas na wyjazd na mini zgrupowanie :)

Nie inaczej było u mnie.
Pisałem jakiś czas temu, że wybieram się w Karkonosze, czyli moje ulubione górskie miejsce na ciężką pracę na podjazdach.
Dodatkowo nadarzyła się okazja połączyć to z pierwszym startem w tym sezonie – idealna możliwość sprawdzenia nogi i konkretnego potrenowania.

Przyjechałem do Jeleniej Góry już 26.04, 4,5 godzinki za kierownicą, szybkie rozpakowanie i szybko na trening wprowadzający przed sobotnią czasówką. Za oknem genialna wręcz pogoda, ponad 20 stopni i pełne słońce. Dwa spokojne podjazdy, trochę czasu na zapieku i noga przygotowana :)
Niestety to był koniec pięknej pogody, już dzień później przyszło załamanie i trzymało aż do wyjazdu z powrotem na niziny.

Drugi dzień pobytu to pierwszy w sezonie start, czyli Czasówka Sudecka z kalendarza PZKol. Krótko mówiąc coś dla mnie: konkretny podjazd z bardzo sztywną końcówką, ponad 20 minut katowania organizmu.
Nie będę się rozpisywał o samym przebiegu rywalizacji, jak ktoś ma ochotę zapraszam na dokładną relację. Podsumowując zająłem 2 miejsce w kategorii amatorów, wykręcając moim zdaniem bardzo dobry czas. Jeśli chcecie być na podium tej imprezy wystarczy wykręcić średnio 300 wat przez 20 minut, przy wadze około 60 kg.

Dodam tylko, że cała czasówka, odbywała się w deszczu i zimnie. Na podjeździe nie przeszkadzało to jakoś bardzo mocno, ale jak przyszedł czas na zjazd z mety zaczęły się schody... Zmarzłem prawie jak na Pucharze Równicy rok temu - kto był ten wie o co chodzi...

Kolejny dzień miał być rozjazdowy, niestety od rana do wieczora za oknem lał deszcz więc odpuściłem sobie jakąkolwiek działalność szosową zbierając siły na kolejne dni.

Warto było czekać, w poniedziałek zrobiła się całkiem fajna pogoda, co prawda było zimno, no ale nie padało. Pojechałem na rundy Górskich Mistrzostw Polski w Sosnówce z konkretnymi formatami treningowymi. Nie będę Wam zdradzał dokładnych szczegółów treningu. W każdym bądź razie po 113 kilometrach nazbierało się 2500 metrów przewyższenia, a to już musiało konkretnie wejść w nogi. Pomiar mocy daje możliwość idealnego wykonania treningu, dzięki czemu nie trzeba się bać przetrenowania. Dokładnie poznałem całą rundę Mistrzostw, co mam nadzieję zaprocentuje konkretnie już we wrześniu tego roku, kiedy będę zaciekle walczył o to trofeum :)

Na Przełęczy Okraj
We wtorek miałem ochotę na tzw. trening według samopoczucia, czyli nie patrząc w ogóle na wskazania licznika. Oczywiście będąc w górach nie mogła być to jazda po płaskim. Pojechałem na Przełęcz Okraj z założeniem, że na szczycie pomyślę co dalej.

W Czechach poprawiła się pogoda więc postanowiłem spróbować zdobyć podjazd, który chodził za mną od kilku lat – Cerną Horę. Byłem prawie pewien, że zatrzyma mnie po drodze śnieg, jednak południowa ekspozycja stoku spowodowała, że szosa była przejezdna na całej długości.
Tym sposobem wjechałem wreszcie na tą piękną górę, zaliczając kolejny podjazd z czołówki czeskich podjazdów szosowych, 1200 metrów npm zaliczone.
Profil podjazu na Cerną Horę - genetyk.com
Na szczycie

Na szczycie nie zostało nic innego jak tylko powrót tą samą drogą, czyli raz jeszcze wjazd na Okraj. Tym sposobem wyszedł kolejny trening z przewyższeniem prawie 2300 metrów.

Środa to już pożegnanie z Karkonoszami, niestety coś zaczęło mnie boleć gardło i nie było sensu dłużej siedzieć z uwagi na fatalną pogodę. Oczywiście trening wykonany, była to jazda na zasadzie „jedziemy pod górę, ale raczej na luzie”. Tym sposobem zaliczyłem sobie podjazd do Karpacza Górnego z Sosnówki, Zachełmie, Przesiekę i Michałowice. Niby tylko 60 km, a jednak prawie 1500 metrów przewyższenia.
W Karpaczu pogoda nie zachęcała do dalszej jazdy:


I po co Wam piszę tą relację ? W zasadzie tylko po to, żeby pokazać jak można sobie ładnie i rowerowo zaplanować kilka dni wolnego. Możecie mi wierzyć, że nawet jeden taki 3-dniowy blok treningowy w górach przyniesie Wam wiele korzyści. Jest jednak jedna, bardzo prosta zasada – to musi być zaplanowane z głową i pewnością że dacie radę się odpowiednio zregenerować po każdej jednostce treningowej.
Ja przez 3 dni zrobiłem 300 km i 6200 przewyższenia. Czy to były mocne treningi ? Jak sprawdzam ile czasu spędziłem w każdej strefie mocy odpowiedź może być tylko jedna – TAK. Teraz czekam aż pozbieram plony tej ciężkiej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz