Sprzęt rowerowy, aby służył nam jak najdłużej musi być odpowiednio czyszczony i konserwowany, to jest oczywista oczywistość. Jednak na hasło „mycie roweru” mało kto reaguje z euforią. Dziś przedstawię Wam produkt który w znacznym stopniu ułatwia ten nieprzyjemny proces.
Moja przygoda z opryskiwaczem Marolex, bo o nim dziś mowa, zaczęła się na zgrupowaniu w kwietniu tego roku. Kto mnie zna ten wie, że pojechaliśmy w góry wiosną, a tam zaskoczyła nas zima. Wszędzie śnieg i błoto pośniegowe. Po każdym treningu nasze rowery wyglądały jak po dobrym, belgijskim przełaju. No i jeden z kolegów miał właśnie opryskiwacz firmy Marolex, który można szczerze powiedzieć uratował życie naszych rowerów i zaoszczędził wiele nerwów i czasu.
Moja przygoda z opryskiwaczem Marolex, bo o nim dziś mowa, zaczęła się na zgrupowaniu w kwietniu tego roku. Kto mnie zna ten wie, że pojechaliśmy w góry wiosną, a tam zaskoczyła nas zima. Wszędzie śnieg i błoto pośniegowe. Po każdym treningu nasze rowery wyglądały jak po dobrym, belgijskim przełaju. No i jeden z kolegów miał właśnie opryskiwacz firmy Marolex, który można szczerze powiedzieć uratował życie naszych rowerów i zaoszczędził wiele nerwów i czasu.
Jako, że sezon zimowy zbliża się nieubłagalnie bez chwili zastanowienia sprawiłem sobie własną myjkę i dziś pierwszy raz ją dokładnie przetestowałem, dzięki czemu powstał właśnie ten artykuł.
Generalnie opryskiwacze Marolex nie są raczej kojarzone z rowerami, bardziej z dbaniem o przydomowe ogrody itp. Jednak spektrum ich zastosowania jest w zasadzie nieograniczone, a dla rowerów sprawdzają się idealnie.
Pewnie nie raz spotkaliście się z myciem rowerów na popularnych samoobsługowych myjniach ręcznych urządzeniami typu Karcher, nie jest to jednak dobry sposób, bo ciśnienie jest po prostu zbyt wysokie i oprócz brudu wypłukuje się cały niezbędny smar. No i trzeba za takie każdorazowe mycie parę złotych zapłacić.
Opryskiwaczy nie trzeba nawet podłączać do prądu, ponieważ ciśnienie (moim zdaniem idealne do umycia roweru) wytwarza się poprzez ręczne pompowanie.
Obsługa jest banalna:
1. Odkręcamy pompkę
2. Nalewamy wodę (najlepiej ciepłą)
3. Zakręcamy
4. Ręcznie pompujemy aż uzyskamy potrzebne ciśnienie (pompuje się bardzo lekko)
5. Blokujemy pompkę
6. Puszczamy strumień wody pod ciśnieniem
Podsumowując obsługa jest banalna i pewnie nawet szympans by się tego nauczył.
Możemy też zmniejszyć napompowane ciśnienie specjalnym zaworkiem.
Producent daje nam w zestawie dwie końcówki, dodatkowo każdą możemy regulować uzyskując albo skupiony strumień albo delikatny oprysk.
Można również wybrać wielkość zbiornika, do dyspozycji mamy 5,7,9 lub 12 litrów. Ja wziąłem 9 litrów żeby nie mieć potrzeby dolewania podczas mycia ;)
No i teraz najważniejsze, czyli sam proces mycia. Jeśli zabrudzony rower weźmiemy do mycia od razu to wystarczy nam w zasadzie czysta woda. Bez problemu, pod ciśnieniem usuniemy całe zabrudzenie. Jeśli jednak brud już trochę na rowerze był to usunięcie może być trudniejsze. Wtedy najlepiej najpierw opryskać sprzęt, potem potraktować go wodą z płynem do mycia naczyń lub mydłem (idealna jest do tego gąbka) i na koniec raz jeszcze pobawić się opryskiwaczem. Gwarantuję, że rower będzie błyszczał :)
Oczywiście trzeba bezwzględnie pamiętać, żeby potem rower wytrzeć do sucha i odpowiednio nasmarować niektóre elementy jeśli zajdzie taka potrzeba. Nikt nie chce przecież aby jego ukochany sprzęt zaatakowała rdza.
Myjka jest bardzo lekka i poręczna, dodatkowo ma odpowiedni pas do przewieszenia sprzętu przez ramię. Nie zajmuje dużo miejsca, idealnie można ją wrzucić do bagażnika i zabrać na wyścig w kiepskich warunkach atmosferycznych. Dzięki temu nie trzeba już się martwić jak umyć rower właśnie po ciężkim wyścigu, co przynajmniej dla mnie, zawsze było wielkim kłopotem.
Podsumowując, ode mnie produkt ten ma piątkę z dużym plusem i spokojnie mogę go polecić.
Przed nami zima, będziemy więc częściej korzystać z uroków jazdy w terenie lub na brudnych szosach. Zadbajmy więc odpowiednio o nasz sprzęt.
Zachęcam do odwiedzenia strony producenta:
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI jak opryskiwacz się sprawdził po czasie? MTB dał by radę umyć?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, myjka sprawdza się wyśmienicie, szczególnie teraz kiedy jeżdżę na przełaju i w zasadzie po każdy treningu trzeba rower szybko przemyć.
OdpowiedzUsuńZe swojej strony polecam !!
Dzięki - podjadę do centrum ogrodniczego i sam sprawdzę, bo to wydaje się za piękne :)
UsuńSuper że myjka może stanąć w piwnicy czy w aucie mogę ją zabrać.
Wiesz ona Ci roweru idealnie nie umyje, ale jak dasz ciepłą wodę to pięknie pozbędziesz się całego syfu, dzięki czemu można spokojnie schować rower do auta np po wyścigu. Jak chcesz dokładnie umyć to trzeba się wspomagać wiaderkiem z płynem, to oczywiste :)
UsuńKorzystam z tej myjki od ponad roku. Wielkim plusem jest pojemność zbiorniczka - 12l, ale minusem stosunkowo słabe ciśnienie. Żeby w miarę myło trzeba cały czas "pompować". Traktuję ją do okazyjnego spłukiwania raczej roweru niż regularnego mycia. Z braku bieżącej wody w garażu podziemnym (mam tylko prąd) pod uwagę biorę myjkę z pompą ssącą. Natomiast na wyścigach znalazłem prostsze rozwiązanie: ładuję rowery na platformę z tyłu montowaną "na hak" i jadę do pierwszej z brzegu myjni samochodowej.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńPod wpływem artykułu, zakupiłem. Nie testowałem jeszcze. Do tej pory bardzo delikatnie używałem karchera, ale czas na rozkładanie, chowanie, dodatkowo miejsca w których nie wolno mi było czyścić (e-mtb) ze względu na kable czy wciśniećcie brudu z piaskiem do silnika spowodowało że zacząłem szukać innego rozwiązania. Zwłaszcza w mokrym i błotnym okresie (Karkonosze, Izery)
OdpowiedzUsuńDzięki!
Będziesz zadowolony :) Szczególnie przydatne przy wożeniu roweru autem, żeby nie wsadzać brudnego do środka.
UsuńJak najbardziej, jest wystarczające i nie za mocne (nie trzeba uważać na łożyska).
OdpowiedzUsuń