ALE Energy - Review

Całkiem niedawno na polskim rynku pojawiła się nowa marka suplementów - ALE - Active Life Energy, miałem tą przyjemność przetestowania na sobie całej gamy produktów i właśnie teraz chętnie podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami. Warunki do testowania były konkretne, zarówno treningi jak i starty - najpierw Klasyk Radkowski (ponad 4h w górach, kilkanaście stopni i deszcz), później Klasyk Annogórski (3h, trasa interwałowa i upał z pełnym słońcem).

Przed wszystkim trzeba podkreślić już na początku, że jest to w całości polska marka i w naszym kraju jest cała linia produkcyjna, dzięki temu ceny nie są wygórowane i chyba dość konkurencyjne.

Najsprawniej będzie chyba opisać po kolei wszystkie produkty w gamie ALE, przy czym moim zdaniem jest ona póki co dość uboga. Najważniejsze produkty są dostępne ale mam nadzieję, że z czasem przybędą kolejne, bo firma jest interesująca i warto się nad produktami ALE pochylić bardziej.


Napój izotoniczny ALE Race
W zasadzie każdy napój izotoniczny ma podobny skład i podobne funkcje. Nie będę więc dokładnie opisywał co siedzi w proszku ALE, skupię się bardziej na tym jak napój wypada na tle konkurencji w zakresie smaku, przyswajalności i w innych tego typu aspektach. Jeśli chodzi o dokładne informacje to są dostępne na stronie producenta, pozwolę sobie tylko zacytować jedno zdanie: każda porcja dostarcza 460mg sodu, 320mg potasu, 120mg wapnia oraz 40mg magnezu, a więc dokładnie tyle, ile organizm może tracić z każdym litrem potu.

Na początek wydajność, muszę napisać, że w porównaniu z konkurencją jest bardzo dobrze.  Aby uzyskać napój izotoniczny wystarczy jedna miarka na bidon 500ml, dla napoju hipotonicznego tą samą miarkę trzeba rozpuścić w dużym bidonie - 700ml. Ja niezależnie czy jest to wyścig czy trening, zawsze biorę jeden pełen bidon 0,7 z izotonikiem i jeden z czystą wodą. Przy takim stosowaniu jedna torba izotoniku starczy na dość długo.

Kolejna, może nawet najistotniejsza, kwestia to smak. Tutaj słowa uznania, nie wiem jak smakuje smak malinowy, do testów dostałem smak Red Apple i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie jest bardzo słodki (jak np. stosowany wcześniej przeze mnie IsoActive Activlab), nie ma tego uczucia "zaklejenia" w ustach. Wyczuwalne jest przyjemne jabłko. Podczas jazdy w upale smak nie przeszkadza, a to jest szalenie istotne.

Jeżeli miałbym wskazać jakieś minusy to mogę wymienić dwie kwestie. Po pierwsze, nie wiem czemu ale izotonik ten mocno przebarwił mi bidon i w zasadzie po każdym użyciu trzeba bidony mocno wymyć - w przeciwnym razie będziemy świadkami bardzo nieprzyjemnego zapachu w naszym bidonie. Drugi, malutki minus to brak możliwości zakupu proszku w puszce, korzystanie z dużej torby jest zdecydowanie mniej praktyczne w podróży.

ALE Żel
Ten produkt interesował mnie chyba najbardziej. Próbowałem już wielu różnych żeli podczas wyścigów, efekty były różne. Jadłem żele, ktore praktycznie nic nie dawały i w dodatku strasznie "zamulały" żołądek, jadłem też takie dające wielkiego kopa. Zróżnicowanie cenowe tego typu produktów jest ogromne na naszym rynku, jak wypadają żele ALE ?

Moim zdaniem tutaj można postawić dobra ocenę: za żel wielkości 55gram zapłacimy 5,99zł, jeśli zdecydujemy się kupić od razu opakowanie zbiorcze cena troche spada (54,99zł za 10 sztuk).

Jedna z najwazniejszych cech to smak, próbowałem zarówno smaku truskawka-banan, jak również zielone jabłko. Oba są smaczne, mi bardziej do gustu przypadł jednak ten pierwszy. Nie są mocno słodkie i nawet w duże upały nie "zamulają". Warto oczywiście popić je czystą wodą aby uzyskać właściwy efekt. Konsystencja jest moim zdaniem w sam raz, nie są bardzo gęste ale też nie bardzo płynne (jak np. Enervit).

Oczywiście najważniejszy jest efekt uzyskany po spożyciu i tu jestem zadowolony. Podczas 4-godzinnego wyścigu po górach zjadałem jednego żela na godzinę i cały czas była energia na dalszą jazdę, zauważalnie lepiej jechało się tak 5-10 minut po spożyciu. Duże większe oczekiwania miałem podczas szybkiego wyścigu w upale, organizm bardzo szybko się odwadniał. Po około 2 godzinach miałem moment kiedy czułem, że zbliżają się już kurcze - wtedy zażyłem dodatkowy żel (standardowo również planowałem brać jeden na każdą godzinę wysiłku) i pomogło - kurcze minęły, a ja dostałem jeszcze "powera" żeby spróbować ataku na ostatnim podjeździe. To zdecydowało o fakcie, że spokojnie żele te polecam i sam będę je pewnie dalej stosował.

Na minus zapisuję dostępne opakowanie, żele są jednorazowego użytku - ja zdecydowanie wolę tubkę, którą można zamknąć, bo nie zawsze chciałbym na raz łyknąć cały żel. Muszę jednak przyznać, że sposób otwarcia zębami nie stanowi problemu (u niektórych produktów konkurencji takie problemy istnieją).
ALE Thunder Żel
Ten żel ma na celu dać nam kopa na ostatnią godzinę wysiłku, zawiera kofeinę więc powinno nastąpić wyraźne pobudzenie organizmu. Stosowałem go zgodnie z przeznaczeniem ale jakiegoś bardzo wielkiego zastrzyku energii nie zauważyłem, lekkie pobudzenie było ale nie odnotowałem znacznie większych różnic w porównaniu do standardowych żeli.
Tu również mały minus za opakowanie zgodnie z tym co pisałem wcześniej.
ALE Kapsułki
Dostałem do testowania również produkty typowo suplementacyjne, czyli:
ALE HemoUp (kompleksowe wsparcie układu krwionośnego)
ALE D-Vit 1000 (spora dawka witaminy D)
ALE MagneUp (duża dawka magnezu, witamin B1 oraz B6)
Nie będę się rozpisywał o składzie i zastosowaniu, to wszystko znajdziecie na stronie producenta. Analizując wszystkie dane można stwierdzić, że produkty te są ciekawe (przede wszystkim HemoUp) ale czy działają to niestety nie mogę dokładnie stwierdzić. Musiałbym zrobić dokładne badania krwi przed i po zastosowaniu żeby być obiektywnym.
Podsumowując uważam, że nowe suplementy ALE są na pewno godne uwagi. Produkty są przemyślane i mogę potwierdzić ich działanie, co ważne, są też dość konkurencyjne cenowo. W sklepie online często są dostępne różne promocje, fajny jest też program lojalnościowy ALE Punkty.
Producent liczy się bardzo mocno z opiniami użytkowników, a to najlepsza droga do dalszego udoskonalenia swoich produktów.
Warto też dodać, że ALE Energy został jednym ze sponsorów zawodowej grupy kolarskiej Active Jet Team.
Trzymam kciuki za dalszy rozwój firmy i kolejne ciekawe produkty w ofercie.


2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o barwienie bidonów - zawsze się zastanawiałem, po jakie licho producenci dają do koncentratów/proszków barwniki? Komu przeszkadza bezbarwny napój o dowolnym smaku (zresztą też sztucznym, no ale akurat w przypadku izotonika raczej smak soli jest mało przyjemny)? Dlaczego "truskawka" ma być koloru czerwonego, "pomarańcza" pomarańczowego i tak dalej? Przecież w bidonie i tak tego nie widać - choć później i owszem, nawet rzuca się kolor w oczy, jak już bidon zabarwi... Dlatego ja kupuję możliwie bezbarwne proszki - na ogół sprowadza się to do zakupu smaku "cytrynowego": lekko żółty jednak jest, ale przynajmniej prawie nie barwi bidonu.
    Może któryś z producentów pójdzie po rozum do głowy i zacznie produkować i sprzedawać bezbarwne napoje, reklamując je jako: "bez barwników" itp.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jeśli chodzi o "jednorazowe" opakowania żeli, to raczej ma to sens: teoretycznie przyswajalność węglowodanów w czasie intensywnego wysiłku to ok. 60g/h, jedno opakowanie ma 27,5g maltodekstryny, czyli wychodzi jedno opakowanie na pół godziny. Jednak jeśli chodzi o skład to zastanawiam się tylko po co jest ten bełkot marketingowy, że co prawda węglowodanów ma 27,5g, ale ZERO g cukrów. Bzdura, bo maltodekstryna to też cukier! No chyba, że pojęcie cukrów dla producenta jest wyłącznie zarezerwowane dla sacharozy...
    Swoją drogą za 27,5g maltodekstryny zmieszanej z wodą, zakwaszonej kwasem cytrynowym, zagęszczonej gumą ksantanową i zakonserwowanej cytrynianami i sorbinianem z dodatkiem sztucznego armomatu plus oczywiście opakowanie żądać pół dychy złociszy, to złoty interes.
    A przecież wystarczy rozpuścić odżywkę węglowodanową - nawet samą maltodekstrynę, choć wolałbym z dodatkiem nieco dłużej przyswajalnych węgolowodanów - w wodzie z dodatkiem skrobi: kisiel (może być z torebki z barwnikami), dodatek kofeiny też da się uzupełnić jeśli nie rozpuszczoną tabletką kofeinową, to nawet ekstraktem kawowym i za grosze uzyskujemy to samo, co za grube złotówy, choć przyznam, że bez konserwantów (trzeba w miarę szybko zużyć) i bez wygodnego dozownika, o który trzeba się zatroszczyć we własnym zakresie, tak aby dawkowanie nie było zbyt małe czy też duże. No ale są specjalne bidony do żeli, to w czym problem?

    OdpowiedzUsuń