Masterskie prawdy i mity

Chyba każdy z nas przez to przechodził... Kupujesz swoją pierwszą szosę, trochę jeździsz i w końcu postanawiasz wybrać się na jakąś ustawkę. Przyjeżdżasz na zbiórkę i widzisz całą masę takich zapaleńców jak Ty sam. Generalnie mało wiesz o treningu, jeździe w grupie, ściganiu i w zasadzie o wszystkim co związane jest z kolarstwem. Dlatego chłoniesz jak gąbka wszystkie informacje i zachowania w peletonie. No właśnie... na starcie swojej przygody możesz się nieźle załatwić, bo największym źródłem takich informacji są mastersi...

fot. www.trackcyclingnews.com
...Pisząc mastersi, w tym artykule mam na myśli kolarzy w wieku powiedzmy 50+, nie chcę tutaj nikogo urazić czy obrazić, ale często doradzane przez nich rady są wyssane z palca i nieprawdziwe... i właśnie z takimi chciałbym się w tym wpisie rozprawić.

Od razu trzeba powiedzieć, że jeśli chodzi o jazdę w grupie, kolarskie wyczucie, taktykę, spryt i zachowanie na finiszu to właśnie od mastersów nauczymy się najwięcej. Pod tym względem chyba nikt nie może się równać zdobytą wiedzą i doświadczeniem – warto z tego skorzystać.

fot. www.thecourier com.au
Wróćmy jednak do tytułowych mitów, oto kilka z tych które sam usłyszałem na ustawkach:

Zimą nie trzeba pić
Chyba największa zasłyszana głupota, jak mi nie wierzycie to popatrzcie zimą na rowery i gwarantuję, że zawsze znajdziecie kogoś kto nie będzie miał bidonu. Oczywiście zimą również się pocimy i tracimy wodę wraz z cennymi elektrolitami, inna sprawa że po prostu tego tak nie odczuwamy jak w sezonie. Dlatego należy cały czas dostarczać do organizmu potrzebne płyny – nawet jeśli nie czujemy pragnienia.

Makaron, makaron i tylko makaron
Podejście do diety to temat rzeka, kiedyś panowało przekonanie że w zasadzie trzeba wrzucać w siebie węglowodanów, czyli jeść kilogramy makaronu. Oczywiście grunt to dobrze zbilansowana, racjonalna dieta, czyli dostarczanie wszystkich potrzebnych składników, nie można zapominać o białku oraz o właściwych tłuszczach. O diecie kolarskiej/sportowej można pisać książki, niestety informacje które często można usłyszeć na ustawkach to podejście sprzed dobrych kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat.

Jaki kompakt ? Tylko korba standardowa
Jak zastanawiasz się jaką korbę kupić, to mastersów się lepiej nie pytaj. Generalnie nie uznają oni raczej czegoś takiego jak korba kompaktowa. Ogólnie preferują oni jazdę bardziej siłową, coś na zasadzie - „muszę czuć że mam pod nogą”, tak więc przełożenia gwarantujące jazdę z wysoką kadencją nie są przez nich stosowane. Pamiętam jak dziś jednego zawodnika z dalszych kategorii masters na Czasówce Sudeckiej, który jechał chyba na przełożeniu 39-23/25, praktyczne cały czas w stójce... O zaletach jazdy z wyższą kadencją pisałem tutaj.

fot. uk eurosport.yahoo.com
Prawie zawsze jeździmy "na krótko"
Są tacy mastersi, którzy uważają że pojawienie się w zimowych spodniach zimą albo w nogawkach jesienią i wczesną wiosną to po prostu faux pas. Kolarz musi pokazywać swoje umięśnione nogi i basta. Często mamy więc taką sytuację, że na termometrze jest około 10 stopni, a na ustawce ludzie w krótkich spodenkach. Czy jest to dobre podejście ? Zapytajcie się takich osób, jak tam się czują ich kolana właśnie w wieku 50+...

Im lepsza średnia tym lepszy trening
Wielu mastersów ma dość luźne podejście do kwestii planu treningowego. Dzięki temu można usłyszeć takie właśnie kwiatki, że im szybciej jeździmy na treningach, tym lepiej potem pójdzie nam na wyścigu i nie ma czegoś takiego jak trening na szosie ze średnią prędkością poniżej progu 30 km/h. Mówiąc krótko najlepiej cały czas zap.... ile mamy sił ;)
Tego chyba nie ma nawet sensu komentować :P

fot. www.usacycling.org
Żeby jeździć, trzeba jeździć
To się łączy z poprzednią „prawdą”, tym razem zasada im więcej kilometrów przejeździmy w sezonie, tym lepiej. Najlepiej zrobić w sezonie 30 tysięcy kilometrów, wtedy na pewno będzie „dobra noga”.
Oczywiście jeździć trzeba z głową, trzeba mieć jasny plan treningowy i mówiąc krótko – nie chodzi o ilość, a jednak o jakość.

Z cepa i do przodu
Tłumacząc to bardzo dookoła to chyba coś w rodzaju tempówki. Często słyszałem takie określenie jak zbliżał się jakiś podjazd, wtedy cała para szła w korby – takie pójście w trupa. Wszystko byłoby OK, gdyby nie fakt, że raz taki trening to było jedno wielkie „z cepa i do przodu”, czyli coś na zasadzie jednego wielkiego zakwaszenia mięśni ;)

Auto to twój wróg
Przyznam, że tego nie rozumiem. Wraz z wiekiem narasta jakaś taka dziwna nienawiść do kierowców samochodów. Oczywiście też często sam się denerwuje na auta i brak wyobraźni niektórych kierowców, ale nie można generalizować. Szosa jest dla wszystkich i moim skromnym zdaniem powinniśmy żyć w większej symbiozie.
Często na ustawkach są sytuacje, gdzie lecą na kierowców tak niekulturalne słowa, że nie sposób ich wszystkich wymienić, do tego grożenie, polewanie aut płynami z bidonów. No jedna wielka masakra – raz nawet byłem świadkiem sytuacji, która tylko cudem nie skończyła się bójką, a żeby było śmieszniej, tam akurat zawinił właśnie pewien masters.

fot. www.usacycling.org
To chyba na tyle, ale wiem, że też potraficie przytoczyć inne głupoty, które można usłyszeć na ustawkach. Chętnie poczytam je w komentarzach :)


No i na koniec chciałbym dodać, że mam ogromny szacunek dla mastersów i tego że chcą i potrafią się ścigać w takim wieku, wielokrotnie wykrywając z ludźmi dwa, a nawet trzy razy młodszymi od siebie !! Czapki z głów Panowie !

2 komentarze:

  1. Oczywiście jeszcze prawda o obowiązkowym browarze po treningu jako uzupełnienie elektrolitów :-)

    A co do kadencji to jednak bym tak jednoznacznie nie krytykował twardej jazdy, bo tutaj dochodzą uwarunkowania fizyczne i lata przyzwyczajeń. Zresztą są na to przykłady w zawodowym peletonie.

    Ja kiedyś spotkałem na treningu mastersa (w zasadzie to był masters tylko "z wieku", bo jak twierdził to była jego pierwsza jazda na szosie, ale gościu w stylu 'vintage', więc z kolarstwem miał do czynienia z pewnością nie od dziś), który jechał na niewyobrażalnie niskiej kadencji na płaskim, a kiedy droga choć troszkę zaczynała się wznosić - momentalnie wstawał z siodła, nie zmieniając przełożenia, i sunął do przodu, przeskakując (a w zasadzie gibając się :) ) z nogi na nogę. Kiedy zasugerowałem mu zrzucenie z blatu, powiedział, że jemu tak się najlepiej jedzie. I rzeczywiście chyba tak było, bo gość jak na swój wiek popylał niesamowicie, zarówno pod górę jak i po płaskim trzymał super tempo, nawet kazał mi się schować na kole, kiedy dowiedział się ile mam jeszcze do przejechania, i naprawdę cisnął ostro, bez zmian z mojej strony. Tak że z tą kadencją to nie jest tak prosto :)

    OdpowiedzUsuń
  2. popatrzmy na jazdę Jana Urliha

    OdpowiedzUsuń