Dawno nic nie pisałem, nie to żeby mi się nie chciało, wiecie jak to jest, jeśli bloger kolarski nic nie pisze, to znaczy że ciężko trenuje ;)
Od dłuższej chwili nie mam na nic czasu, a pogodzenie treningów z życiem rodzinnym i zawodowym stało się małym mission impossible. Nie chcę Wam tu jednak narzekać i pisać długich litanii. Kto mnie zna, ten wie że nie zwykłem się poddawać i tak też jest w tej sytuacji. Trochę mnie to kosztuje ale pomimo przeciwności losu staram się sprawnie i konsekwentnie realizować plan treningowy.
Już w najbliższą niedzielę mam pierwszy start w tym sezonie, sezonie dziwnym i nietypowym, bo z uwagi na pewne wydarzenia w życiu osobistym, w kwietniu i maju mam tylko po jednym starcie. Jest to dla mnie coś nowego, bo zawsze w maju ścigałem się już na pełnych obrotach, popisując się dobrą formą sportową. Teraz do najbliższych startów podchodzę z dużym dystansem, a nogę szykuję dopiero na czerwiec - zobaczymy czy się uda...
Wracając do startów, w najbliższą niedzielę sprawdzę nogę na Piekle Przytoku, ma to być głównie zabawa i coś nowego. Z drugiej jednak strony ciężko nazwać zabawą wysyłanie 61-kilogramowego, wycieniowanego, górala na brutalne bruki. Piekło Przytoku jest bowiem wyścigiem wzorowanym na słynnym wyścigu Paryż - Roubaix, gdzie na niespełna 7-kilometrowej rundzie aż 2 kilometry prowadzą po ciężkim bruku, w dodatku jest to podjazd. Taką rundę trzeba pokonać 10 razy – w tempie wyścigowym jest to nie lada wyzwanie dla każdego.
Bruki rodem z Piekła Przytoku |
Czy jestem gotowy na taki wyścig ? Tego nie wiem ale raczej nie za bardzo, bo czy widział ktoś Contadora w Roubaix ? Niewątpliwie będę cierpiał ale w zasadzie się tym nie przejmuję, będę się bawił najlepiej jak potrafię :)
Pytanie drugie, czy mam nogę ? Otóż nie za bardzo, bo jednak jeszcze trochę potrzeba aby przyszła forma. Tragedii nie ma, dopiero co wróciłem z krótkiego zgrupowania Teamowego w Małopolsce, które z założenia miało być integracyjne, ja jednak zamieniłem je w mocno treningowe. Wszystko byłoby spoko, gdyby nie mała ilość snu - w końcu trzeba się było też integrować :D
Tak czy inaczej zapraszam w niedzielę do Przytoku, na pewno będzie widowiskowo i fajnie. I trzymajcie kciuki żeby mnie za bardzo nie wytrzęsło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz