Ostatnio jeden z moich znajomych mówiąc
o Pętli Beskidzkiej nazwał ją „Piekłem Południa” i tak sobie
myślę, że chyba nie ma bardziej trafnego określenia na rozgrywany
zawsze na początku lipca ten wyścig z cyklu Road Maraton.
A czemu nazwa trafiona ? Może dlatego,
że co roku panują tu wręcz afrykańskie upały, a kolarze cierpią
niemiłosiernie próbując wygrać z samym sobą i z warunkami.
Jeżeli do tej szatańskiej mieszanki dodamy jeszcze niezwykle
wymagające trasy, bardzo wysoki poziom rywalizacji i mierzone w
kilometrach przewyższenie to już wiemy, „że coś się dzieje”.
Pamiętam jak dziś ślady bloków na topniejącym asfalcie na podjeździe pod Koczy Zamek dwa lata temu... Niech to będzie pewna wizytówka.
Pamiętam jak dziś ślady bloków na topniejącym asfalcie na podjeździe pod Koczy Zamek dwa lata temu... Niech to będzie pewna wizytówka.
Od kilku lat Pętla Beskidzka urosła do wyścigu kultowego, na którym po prostu trzeba być. Przyjeżdża
tu cała „śmietanka” amatorskiej szosy w naszym kraju, z tego
też powodu podium smakuje tu bardzo pysznie.
Czy potrzeba coś jeszcze żeby
zachęcić Was do przyjazdu ?
W tym roku organizator przygotował dwa
warianty trasy. Dla „ścigantów” dystans około 90 km na
zabezpieczonej rundzie wokół Kubalonki - Stecówki z pokonywanym
wielokrotnie podjazdem pod Zameczek oraz klasyczną Pętlę
maratońską o dystansie 157 km. Tak więc każdy znajdzie coś dla
siebie.
Szczegóły jak zwykle na stronie wyścigu.
Co tu dużo pisać – do zobaczenia w
Wiśle już wkrótce :)
A Ty na jakim dystansie startujesz?
OdpowiedzUsuńJa jadę dystans PRO :)
OdpowiedzUsuń