Przełaj oczami szosowca


Sezon przełajowy dobiega końca, zostały jeszcze w kalendarzu jakieś poszczególne, mniejsze wyścigi ale w powietrzu czuć już wiosnę i czas najwyższy uszykować szosę, bo przecież to ona jest królową kolarstwa :)
Ten sezon zimowy również dla mnie upłynął częściowo pod kątem roweru do zadań specjalnych, jak po swojemu nazywam rower przełajowy, dziś postaram się podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami, moimi czyli oczami zagorzałego szosowca :)

W listopadzie udało się sprzedać moją zimową szosę i dzięki temu kupić wreszcie rower przełajowy, wreszcie, bo chodziło mi to po głowie, mniej lub bardziej, gdzieś od dwóch lat. Jak mówisz CX, myślisz Belgia, jak mówisz Belgia - myślisz Ridley i dlatego właśnie wybór padł na sprzęt tej marki, a dokładnie na model X-Ride 2016 w towarzystwie najnowszej grupy Shimano Tiagra.
Ridley X-Ride 2016
Od razu napiszę, że lepiej w tym przedziale cenowym wybrać nie mogłem, sprzęt jest niezawodny i posiada wszystkie cechy które są potrzebne na trasach przełajowych. Sztywność, zwrotność i szybkość - te trzy określenia najtrafniej określają mojego Ridleya.
Przy tej okazji jak zwykle słowa uznania należą się Andrzejowi z Bike4Race, który sprzęt dobrał i przygotował perfekcyjnie !


Ale przejdźmy do meritum...
Kiedy pierwszy raz wsiadłem na X-Ride czułem się bardzo nieswojo, zupełnie inna geometria niż ta szosowa, do której przywykłem przez lata. Górna rura wyraźnie krótsza, przez co rower jest bardzo zwrotny, niestety przy moim dużym rozmiarze butów, przy ostrych zakrętach w terenie i jednoczesnym pedałowaniu, zdarza się haczenie butem o oponę (ta rzecz wnerwia mnie zdecydowanie najbardziej ;)
Wcześniej w terenie jeździłem tylko na rowerach MTB typu full i jakoś nie za bardzo mnie to wciągnęło, czułem się jak na czołgu, frajdy za bardzo nie miałem.

Pierwsza jazda

Jak tylko wjechałem w teren poczułem, że to jest zupełnie inna bajka niż MTB. Geometria roweru CX niejako wymusza jazdę szybką i agresywną, dla mnie jako typowego szosowca, który musi czuć pod kołami szybkość była to woda na młyn. Byłem w terenie ale mimo wszystko jechałem stosunkowo szybko, oczywiście moja technika była pewnie dwa razy gorsza niż technika 5-letniego belgijskiego dzieciaka ale tym się nie przejmowałem. Poczułem "flow" :)
Na początku teren spokojny, raczej coś w rodzaju szutru, każde wjechanie w kopny piasek kończyło się glebą lub zatrzymaniem, jazda po korzeniach powodowała strach, że wylecą mi wszystkie plomby :)



Mam to szczęście, że mieszkam w terenie, który wprost wydaje się być stworzony dla kolarstwa przełajowego, okolice Zielonej Góry to miejsce wręcz doskonałe na tego typu aktywność rowerową. Mamy tu wszystko to co tygryski lubią najbardziej, sztywne hopy, całą masę sekcji piaszczystych, bruki, krótkie karkołomne zjazdy, tereny lekko podmokłe i wszędzie lasy, lasy i jeszcze raz lasy :D

Wróćmy do samej jazdy, niestety ciężko jest poprawić znacząco technikę mając trzy dyszki na karku, dlatego oswajanie się z jazdą po leśnych ścieżkach trochę trwało.
Jako typowy szosowiec na początku czułem się lekko "zagubiony" w lesie, otuchy i pewności dodawała mi kierownica - baranek :P
Długo trwała poprawa mojej techniki, a największym "kamieniem milowym" w tym zakresie było kilka treningów przejechanych po śniegu. Dopiero teraz, po kilku miesiącach, czuję się już na CX znacznie pewniej i z dużo większą lekkością połykam kolejne terenowe kilometry.

Zdecydowanie na plus

Jak wszystko, przełaj ma swoje plusy i minusy, przewrotnie już na starcie napiszę, że CX to w zasadzie same plusy, a ewentualne minusy są wyszukiwane trochę na siłę ;) Potwierdzi to chyba każdy kto choć raz zasmakował tej zabawy.

Pierwsza, najbardziej dla mnie pozytywna sprawa to możliwość odpoczynku od szosy. Nie zrozumcie mnie źle, kolarstwo szosowe to moja największa pasja, ale po całym długim sezonie startowym, pełnym ciężkich treningów i wyścigów w różnych warunkach pogodowych, miło jest zresetować się psychicznie, spróbować czegoś nowego, czegoś co bardziej przypomina mi dobrą zabawę niż ciężki trening.



Druga zaleta to większa niezależność od pogody, na przełaju jest odczuwalnie znacznie cieplej niż na szosie. Mają na to wpływ mniejsze prędkości przelotowe, przebywanie w terenie zalesionym oraz wymuszenie dość agresywnej jazdy (ciężko zrobić sobie na przełaju klasyczny trening tlenowy). Na CX można poszaleć również na śniegu i co dla mnie szalenie istotne, w lesie całkowicie odpoczywamy od silnego wiatru, którego w Polsce zimą nie brakuje.

Kolejna pozytywna sprawa to możliwość przedłużenia sobie sezonu startowego, jak ktoś jest uzależniony od wyścigów to zimą ma opcję zabawy w przełaje. Tu od razu napiszę, że dla mnie to wciąż opcja zapasowa i póki co nie zdecydowałem się wystartować w żadnym wyścigu, raz że praktycznie wszystko jest daleko, dwa że zimą moja forma jest nijaka, a trzy - po całym ciężkim sezonie pełnym wyjazdów weekendowych często na drugi koniec Polski, wolę sobie najnormalniej na świecie odpocząć ;) Nie mniej istotny jest fakt, że w okresie zimowym mam zdecydowanie więcej pracy i ciężko znaleźć na cokolwiek czas.



Wspomniałem wcześniej o minusach... Dla mnie w zasadzie takowe nie istnieją ale jeśli ktoś ma straszną zajawkę na wysokie średnie prędkości z treningów to przełaj nie jest dla niego. Jak ktoś nie lubi brudzić sobie sprzętu to również nie powinien inwestować w CX, bo w zasadzie wystarczy jeden trening i rower nadaje się do czyszczenia. No i jeśli ktoś chce startować to musi też lubić sobie czasem pobiegać ;)

Decyzja o zakupie roweru przełajowego to jedna z moich najlepszych inwestycji sprzętowych w ostatnim czasie, decyzja aby był to Ridley X-Ride to kolejny strzał w dziesiątkę.
Jeśli więc chcesz aby Twoja rowerowa zima nabrała rumieńców - kup sobie rower CX i połykaj ciężkie kilometry w terenie z uśmiechem na ustach (tylko potem wydłub sobie piasek z uzębienia) !!

A teraz pozostaje wyglądać już wiosny...

6 komentarzy:

  1. Ja chce nowy rower! Ja potrzebuję nowego roweru! Ech... tylko skąd wziąć miejsce na kolejny? Gdy czytam Twój opis od razu chce mieć taki sprzęt!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak samo podszedłem rok temu do tematu, to samo zrobiłem, mam te same odczucia i jestem tak samo zadowolony z wyboru i możliwości śmigania na CX :) Każdy kto się zastanawia, a przeczyta... będzie już przekonany. Dobra robota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ! Jakby nie patrzeć to teraz chyba już każdy bardziej znany bloger ma rower CX hehe ;) I sobie to chwali rzecz jasna :)

      Usuń
  3. Witam, jak sprawują się te fulcrumy i czy nie było problemu z założeniem do nich kasety shimano 10s? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wersję z bębenkiem 10s więc problemu nie było żadnego z założeniem.
      Jeśli chodzi o sprawowanie to były małe problemy ze szprychami, w sumie przez ten czas odkręciły się 4 nyple, więc trzeba je potraktować jakimś klejem, chyba mała wada fabryczna.

      Usuń
  4. Ok, rozumiem. Zastanawiam się po prostu czy te koła to dobry wybór i czy Ty jesteś z nich zadowolony.

    OdpowiedzUsuń