Kolarski rachunek sumienia


Ostatnimi czasy, bardzo z resztą słusznie, rozgorzała ostra dyskusja na temat bezpieczeństwa rowerzystów na drogach. Kolejne tragiczne wypadki z udziałem kolarzy dają do myślenia. Wychodząc na trening, gdzieś tam z tyłu głowy, pojawia się myśl, czy aby na pewno wrócę do domu cały i zdrowy.
Jeżdżę na rowerze, nazwijmy to - bardziej profesjonalnie, już w sumie kilkanaście lat i to co widać gołym okiem, to fakt iż praktycznie z każdym kolejnym sezonem jest coraz gorzej. Kiedy wracam pamięcią , powiedzmy te 10 lat wstecz, to na serio nie przypominam sobie takiej agresji i braku wzajemnego szacunku na drogach. Czułem się wtedy na szosie dużo bezpieczniej.
Jak to możliwe, skoro infrastruktura rowerowa dopiero raczkowała, a szosy były w dużo gorszym stanie ?



Otóż jest nas dużo więcej... i to tak dużo dużo więcej. Kiedyś w większym mieście była jedna ustawka w weekend i to wszystko, kolarze raczej okupowali lasy i trenowali MTB. Teraz, w każdym mieście jest po kilka różnych ustawek lub inicjatyw wspólnych treningów i to nie tylko w weekendy, również w tygodniu. Na treningu spotykamy bardzo dużo innych zapaleńców szosy. Kolarstwo szosowe stało się sportem masowym.

Tym tekstem chcę jednak Tobie, drogi kolarzu / kolarko otworzyć trochę szerzej oczy. Bo czy aby na pewno winą za całe zło na publicznych drogach powinniśmy obarczać kierowców ? Może warto spojrzeć na ten temat jednak bardziej dwutorowo i poszukać powodów bujnego rozwoju tej obopólnej nienawiści ?

Proponuję Ci, abyś na spokojnie, spojrzał/a w lustro i zrobił/a coś na wzór rachunku sumienia. 

Odpowiedz sobie, ale tak szczerze, na poniższe pytania:
1. Kiedy ostatnio jechałeś szosą, pomimo iż miałeś/aś do dyspozycji, wygodną, szosową ścieżkę rowerową obok ?
2. Kiedy ostatnio olałeś/aś całkowicie czerwone światło na pasach, bo przecież dookoła nie było żadnego pieszego, to co się będziesz zatrzymywać ?
3. Kiedy jechałeś/aś w parze, jeden obok drugiego, choć wyraźnie tamowaliście ruch, a auta nie bardzo miały jak was wyprzedzić ?
4. Kiedy jechaliście na ustawce/treningu grupowym, całą szerokością drogi, tworząc rant od lewej do prawej, bo przecież mocno wiało, a koło trzeba trzymać i kompletnie nie zwracaliście uwagi na jadące za wami auta ?
5. Kiedy, również na ustawce, jechaliście przez miasto, wymuszając ewidentnie pierwszeństwo, na krzyżówkach, na rondach itp ?
6. Kiedy, na tych samych rondach, skracałeś/aś sobie drogę jadąc w zasadzie pod prąd ?
7. Kiedy ostatnio, skorzystałeś/aś z wyprzedzającego Cię autobusu/ciężarówki i jechałeś/aś "na pace" korzystając z tunelu aerodynamicznego ?
8. Czy podczas zjazdów z górskich przełęczy, wyprzedzałeś/aś całe rzędy wolniej jadących aut, pomimo podwójnej ciągłej ?
9. Czy na tych samych zjazdach, nie ścinałeś/aś przypadkiem zakrętów ?
10. Kiedy ostatnio, na klakson auta za Tobą, zareagowałeś/aś całą litanią wyzwisk, środkowym palcem i żywą, raczej negatywną, gestykulacją ?
11. Czy zdarzyło ci się, że trening się przedłużył, zaczął zapadać zmrok, a ty nie miałeś/aś żadnego oświetlenia ?
12. Czy na dojeździe do świateł zdarzało Cię się robić slalom gigant między autami, byle tylko wszystkie wyprzedzić i zająć pierwszą pozycję na światłach ?
13. Kiedy ostatnio olałeś/aś zamknięty szlaban kolejowy, bo przecież nie będziesz tak długo czekać aż przejedzie ten długi towarowy skład ?
14. Czy zawsze skrupulatnie pokazujesz ręką, że będziesz skręcać ?
15. Kiedy ostatnio wjechałeś/aś na przejście dla pieszych rowerem ?
16. Czy zdarzyło ci się jechać pod prąd, ulicą jednokierunkową, bo tak krócej, a przecież jest wystarczająco dużo miejsca na minięcie się z autem ?
17. Czy wjechałeś z premedytacją na szosę z zakazem poruszania się rowerem ?

Nie wiem jak ty, ale ja niestety na wiele z tych pytań musiałem odpowiedzieć twierdząco. Piszę niestety, bo wszystkie te zachowania, nawet jeśli w danym miejscu i w określonym czasie nie spowodowały żadnego zagrożenia, to jednak były sprzeczne z obowiązującym kodeksem ruchu drogowego. I ktoś te zachowania mógł zobaczyć i utwierdzić się w przekonaniu, że kolarze przepisy mają w głębokim poważaniu...

Oczekujemy, że kierowcy będą nas traktować z szacunkiem, ale czy my szanujemy innych użytkowników drogi ? Z moich obserwacji wynika, że bardzo często niestety nie, czasem zachowujemy się jak święte krowy, nasz trening jest najważniejszy na świecie, trzeba zrobić dobrą średnią, aby potem pochwalić się przed znajomymi. O tym co się dzieje na wszelkiej maści ustawkach to już w ogóle można by książkę napisać, a w świetle prawa, to one zasadniczo są nielegalne.

Oczywiście to wciąż kierowcy są głównymi winowajcami wypadków, mijanie na gazetę, wyprzedzanie na trzeciego itd to główne i bezdyskusyjne ich przewinienia i z tym nie zamierzam podejmować żadnej polemiki. Tu są potrzebne szerokie zmiany, zmiany w myśleniu, szkoleniu itd...

Jednak warto też spojrzeć na siebie i pomyśleć na spokojnie skąd się ta agresja bierze, bo wierzcie mi lub nie, ale jeszcze 10 lat temu, kolarz szosowy był pewnego rodzaju egzotyką, czymś nawet interesującym dla przejeżdżających kierowców. Teraz jest zawalidrogą, pedalarzem, a dla niektórych wręcz zwykłym pasożytem bez którego życie byłoby łatwiejsze.
Czym sobie zapracowaliśmy na takie opinie ? No właśnie, skądś się one, chcąc nie chcąc, wzięły..

I pamiętajcie jeszcze o jednym, nawet jeśli ewentualny wypadek, będzie w całej winie po stronie kierowcy, to co ci to da, skoro będziesz leżał w śpiączce i walczył o życie, podczas kiedy winowajca będzie musiał tylko odwiedzić zakład blacharski i ewentualnie psychologa...

1 komentarz:

  1. Na kilka pytań odpowiedziałem tak, więc chyba ten rachunek sumienia był potrzebny. Jeśli wymagamy od innych to od razu musimy zacząć od siebie.

    OdpowiedzUsuń